o marzeniach niespełnionych

Czekała na ten wyścig już tyle czasu. Była dobrze przygotowana. Lecz kiedy nadszedł moment startu strach zupełnie ją obezwładnił. Na szczęście jechała tak szybko, że długo nie siedział jej na plecach. Zgubiła go po prostu na którymś single tracku. Przejechała 10, 20, 40 km i wciąż miała w sobie tak dużo siły. Była zaskoczona, bo nigdy wcześniej nic podobnego nie odczuwała podczas wyścigów. Gdy tak rozmyślała, mijając kolejnych zawodników, okazało się, że do mety zostało jej tylko 5 km. Przestraszyła się, że wygra. Zwolniła. Dała się wyprzedzić tym, których wcześniej połknęła bez większego wysiłku. Co by to było, gdyby przyjechała pierwsza na metę. Przecież nie była na to gotowa. Męczyło ją to wolniejsze podążanie na metę, ale nie miała odwagi mocniej naciskać stopami na zmęczone pedały.

A potem była na siebie zła. Jak zwykle...

Komentarze

  1. może podświadomie..może czuła, że za tym królikiem nie warto...

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto, nie warto? To nie tak. Głupio zrobić się zwycięzcą, jak w środku swojego człowieka nie czuje się zwycięzcą:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

oczy przetarte ze zdumienia

przejściowa