Słońce już na dobre zachodziło, gdy wtem uniosło z powrotem głowę i spojrzało mi prosto w twarz swoim rozświetlonym obliczem, zupełnie, jakby chciało się pożegnać na dobre.
Jedno ego tupnęło więc drugie pospiesznie zapłakało. Role zostały obsadzone. Kat i ofiara objawili się. Nikt nie pomyślał, że można inaczej. Któż z nas był wtedy sobą?