Dzień dochodził już swojego apogeum, a ja stałam na przystanku w strugach deszczu. Patrzyłam na wysiadających i wsiadających do tramwaju zupełnie, jakbym stała za wielką sklepową szybą. A przecież to działo się obok mnie. Nie miałam jednak w sobie dość siły, żeby podjąć się uczestnictwa w tym cyklicznym życiu wysiadającym, to znów wsiadającym i jadącym dalej. Do czasu. Wreszcie tramwaj tak się zatrzymał, jakby motorniczy próbował wycyrklować, by drzwi otworzyły się tuż przed moją szybą. Ktoś wysiadł z tramwaju i wlazł prosto w tę moją szybę. Nie stłukła się. On zaś podszedł blisko mnie, podał mi bez słowa pudełko, po czym zniknął. Bałam się, że gdy je otworzę, dokonam jakiegoś makabrycznego odkrycia w stylu tych, które, zawsze w takich momentach, mają miejsce we wszystkich amerykańskich filmach. W końcu się odważyłam. Znalazłam w nim pomocną dłoń, która wnet chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w kierunku drzwi kolejnego tramwaju, wybierającego się właśnie z mojego przystanku w jakąś ni...
w momencie kiedy emocje w jakikolwiek sposób (świadomy lub całkiem od nas niezależny) są wstanie, a raczej trzeba powiedzieć, że zawładnęły bez wiedzy naszego umysłu, w ten czas nasz mechanizm obronny nie ma najmniejszych szans, by się wyzwolić z tego stanu rzeczy. dopiero moment kiedy organizm zaczyna mieć świadomość zaistniałego stanu może zacząć się bronić, aczkolwiek nie musi. wszystko zależy od postępu czynnika, który nas trawi.
OdpowiedzUsuń