Posty

Wyświetlanie postów z 2010

Noworocznie

Dobrze, że jest choć taki jeden dzień (a właściwie noc), w którym większość z nas patrzy z optymizmem, odwagą i nadzieją w nowe i bez sentymentów porzuca to, co stare i ograniczające.

cytojogia

" Miłość rodzi odwagę, umiar tworzy obfitość, pokora stwarza moc . Odwaga bez miłości jest okrutna. Obfitość bez umiaru prowadzi do zbytniego folgowania sobie i upadku. Moc bez pokory powoduje arogancję i tyranię." /B.K.S. Iyengar/

dychotomia milczenia

Inne jest milczenie z niewiedzy a inne - ze świadomości.

DoSłownie

Mogłabym snuć opowieści poematy pisać horacjańskie lecz ty się w słowach nie pomieścisz ni w powieści epistolarnej Wymykasz się  moim słowom dostojnie i wzniośle dosłownie unosząc się nad nimi spokojnie i miarowo Wszystko co naznaczone słowem nad marnościami marność pokornie pochylam głowę oddaję słowa za darmo

mikroudar

Jedna rzecz jeszcze powoduje mój niepokój. Zastanawiam się nad pewnym brakiem analogii. Jeśli bowiem człowiek popadł w chorobę to naturalnym stanem jest dla niego dążność do zdrowia. Dążności tej zdaje się jednak nie wykazywać w stanie chorych emocji, które pozbawiły go stanu równowagi niczym choroba stanu zdrowia. Czyżby chore emocje tak upośledzały naszą percepcję, że nie widzimy iż zachwiały naszą równowagą?

olśnienie

Niegdyś zdawało mi się, że czym bardziej poszerzam zasób swego słownictwa, tym lepiej i głebiej opisuję świat. Przyszedł jednak ten niepokojący moment, w którym zaczęło brakować mi słów. Kiedy jednak niepokój zastąpiła ciekawość zastało mnie przemożne wrażenie, że im bardziej brakuje mi słów, tym bardziej doświadczam życia. Słowa były narzędziem teoretyzowania. Czyny są narzędziem doświadczania. 

prawdziwa potęga

Nie trzeba mi nic więcej. Starczy tylko, że stanę tu i będę obserwować w milczeniu. Wszak "nie sposób obserwować biegu przyrody bez zaburzania go".

wyzwolenie

Wszyscy zatrzymaliśmy się na poziomie ego. Jak się wyzwolić z tego poziomu i zejść głębiej? Jak zerwać z perspektywą ego postrzegania świata? Jak być czymś więcej niż wiązka mechanizmów obronnych? Przed czym się bronimy? Czy ego samo nie kreuje zagrożenia, by przytrzymać nas na swoim poziomie? Co jest wynikiem takiej kreacji? Dlaczego lubujemy się w życiu podszytym strachem? Dlaczego nie wyjdziemy poza schemat zagrożenia i nie sprawdziwmy czy tam, gdzie przez okulary ego widzimy strach, nie ma przypadkiem czegoś innego?

cytologia na tu i teraz

"Musisz na chwilę odłożyć osobisty bagaż przeszłych i przyszłych problemów, a także całą swoją wiedzę; w przeciwnym razie będziesz patrzył, nie widząc, i słuchał, nie słysząc." /E. Tolle/ ...ja jestem jeszcze ślepa i głucha...

Logika naprawiania świata

W pewnym sklepie odzieżowym w Warszawie pojawili się dwaj Arabowie. Po chwili jeden z nich odebrał telefon i zaczął bardzo głośno prowadzić rozmowę z kimś kto doń zadzwonił. Zirytowało to młodego mężczyznę, który, gdy tylko Arab zakończył rozmowę telefoniczną wdał się z nim w wymianę zdań w tej materii. Panowie starali się być grzeczni jednak w bardzo kulturalny sposób robili sobie głośno złośliwe uwagi. Młodzian miał być może najlepsze intencje, jednak chciał wywołać ciszę własnym jazgotem, który trwał dużo dłużej niż rozmowa telefoniczna, która zaczęła tę wymianę zdań. Ilu osobom ja zaszkodziłam chcąc tak pomóc? Ile razy zapomniałam o intencji? Ile razy chciałam leczyć chorobę (własną bądź cudzą) inną chorobą?

mental fitness

Wolno uwolnić się od niewoli - wykorzystując wolę. Na granicy odgraniczyć się od ograniczeń - własnych i pokoleń. Nieudolnie poddać się niedoli - by zasiać w niej zwątpienie. Rozumnie nie rozumieć rozumu - gdy wodzi na pokuszenie. Codziennie robić choć jedno z tych ćwiczeń dokładnie i powoli, czuć świadomością własny wysiłek i rozkoszować się nim do woli.

"co było wielkie, małym się wydało"

Dla większości z nas zwrot "kocham cię" jest górną granicą tego, co czujemy. Nie wyobrażamy sobie, że możemy czuć coś, co przekracza te dwa wyrazy. A ja się pytam: co wtedy, gdy ów zwrot jest granicą dolną i staje się dopiero punktem wyjścia? Czy to wtedy zaczynamy być odpowiedzialni za to, co czujemy? Czy wtedy jesteśmy odpowiedzialni za nasze słowa, od których natrętnego używania odchodzimy, gdyż zdaliśmy sobie właśnie sprawę z tego, że nie są już wystarczające? Czy granicą tego uczucia jest nieskończoność (czy jest bezgraniczne)?

W zadumie...

Zapalili papierosa rosnąc w tłumie jak komosa. Odnaleźli. Odkurzyli. Zaświecili. Odklepali. Poklepali po ramieniu kości bliskich w okamgnieniu.

cykliczna cytologia

"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn" /F. Bacon/

synergizm

Było bardzo ciemno i choć bała się, że zabłądzi szła wciąż do przodu, co i raz potykając się o wystające z ziemi konary. Wtedy pojawił się księżyc. Gdy ją zauważył uznał, że już nie jest samotny i wreszcie ma sens to, by rozświetlił komuś drogę. Na widok jego pełnego oblicza uznała, że nie jest samotna i wreszcie ma sens jej podróż poprzez ciemność. Mogła iść teraz szybciej i pewniej. Mógł teraz ukazać się w pełni.

miłość jako działanie

zazdrość... zawiść... zwątpienie... poczucie krzywdy... poczucie winy... podobno pojawiają się w miłości...a przychodzą, unieruchamiają, zamiast działania powodują, że zastygamy w bezruchu, czekamy na coś z zewnątrz, a w środku pielęgnujemy strach o przyszłość, odcinamy się od teraźniejszości (bo kiedyś, jak stanie się "x" to się to zmieni...), patrzymy za plecy (bo dawno temu, jak był "y" to było inaczej, lepiej...), sparaliżowani własną słabością i niemożnością działania patrzymy na tych, którzy mają siłę i chęć do działania i odczuwamy do nich agresję... i to wszystko przez miłość, z miłości, dla miłości? czy rzeczywiście?

paradoks przeciwieństw

Bo jeśli prawdą jest, że prawdziwe światło można znaleźć tylko poprzez ciemność, to czy siebie nie należy szukać poprzez tłum? Zaiste nie jest sztuką być ze sobą daleko od innych ludzi.

być milczeniem

I przyszedł dzień kiedy zaczęła przemieniać się w milczenie... Słowa nie tkwiły w jej gardle i nie czekały chwili wyjścia... Głowa nie myślała nad tym, co powiedzieć wolno, a czego powiedzieć nie podobna... Otrzepała z rękawów resztki słów, porzuciła zamiłowanie do nauk empirycznych i choć szła w milczeniu to rozumiała i widziała więcej niż kiedykolwiek, bo ze świata teorii przeszła w świat doświadczenia, w którym wszystko jest możliwe i nic nie jest zamknięte w ryzach zawodnych scenariuszy wymyślanych przez zatrwożony rozum...

jeszcze jeden mural

Ściany nasiąkają twoim potem, legary chłoną twoje słowo, stropy uginają się pod ciężarem twoich doświadczeń... Każdą chwilą tworzysz graffiti, i choć zdaje ci się, że to tylko niemi czy głusi obserwatorzy to już nawet rury w ścianach cichutko piszczą na każdy temat, który poruszyłeś, choć są ledwo słyszalne, jakby wstydziły się głośniej powtarzać to wszystko, co od ciebie usłyszały... ...i tak w każdym miejscu, w którym jesteś... ...choćby przez chwilę...

monolog na odchodne

I wtedy odchodzący, wraz z podnoszącą się kurtyną ciemności,  księżyc rzekł do niej na pożegnanie: - Nie bój się! Jeśli nawet zabraknie tutaj mnie i Ciebie to nie znikniemy. Będziemy tylko w innym miejscu. I w tym innym miejscu ja nadal będę rozświetlał drogę nocnym wędrowcom, a Ty nadal będziesz wędrować w zamyśleniu.   A ona uśmiechnęła się i odpowiedziała milczeniem.

senność

Nie miała już w sobie wiele siły. Poczuła jednak, że musi się przygotować do drogi. Zdążyła jeszcze ostatkiem sił obmyć z siebie znój gromadzony wytrwale przez całe życie. Kiedy brudna woda spływała w odwiecznym porządku wiru do ujścia w wannie, jej ciało stało się tak ciężkie, że nie miała już siły trzymać go na nogach. Powoli osunęła się na podłogę koło wanny. Zasnęła. Spała tak, w czystości, kiedy ją znaleźli. Byli głośni i było ich pełno a ona nawet jednym słowem nie poskarżyła się na to, że trudno jest spać w takim harmidrze. Spoglądała to na swoje ciało to na nich i była zaskoczona tym, że tak wiele uwagi jej teraz poświęcają. Dopiero teraz.

sztuka milczenia

Sztuka milczenia jest sztuką działania. Mówimy najczęściej wtedy, gdy jesteśmy w zaniechaniu. Wydaje nam się, że mówienie zastąpi czyny albo uczucia. Mówimy z tęsknotą o czynach lub uczuciach, których nie umiemy podjąć albo znaleźć. Mówimy z euforią o tych, na których podjęcie się udało nam się wreszcie zdobyć albo które wreszcie w sobie znaleźliśmy. Lecz kiedy się już poczujemy w tej sztuce działania uczuciowego to po cóż nam słowa? Przecież nie ma już w nas tęsknoty to po co słowa, które ją wyrażają? Nie ma w nas tej chwilowej euforii to po co słowa, które ją opisują? Jesteśmy tu i teraz, w działaniu, w uczuciu, a to nie wymaga już słów, bo słowa są zbyt małe i marnują czas. Mogę opisać wzajemną troskę, której dzisiaj doświadczyłam, lecz cóż z tego, że obrócę ją w zdania? Czyżbym chciała zamknąć ją w małym pudełku i Ci ją podrzucić. Jeśli nie znasz troski to nie poznasz jej otwierając to pudełko. Nie będziesz wiedzieć jak poskładać litery, na które rozpadły się, pod wpływem ciśnieni

sztuka oddychania

Jeśliby wierzyć temu, że skoro poczucie winy zakorzenione jest w oglądaniu się za siebie, w przeszłości,  w zaniechaniu a lęk - w przyszłości, w wybieganiu przed siebie, w działaniu - to czyż teraźniejszość nie jest spokojem, wolnością i "byciem"? Jeślibym zatem uwolniła 100% swojego potencjału, wyrażającego się właśnie spokojem, wolnością czy "byciem" w chwili teraźniejszej to czy nie przestałabym z manią prześladowczą oglądać się za siebie i neurotycznie biec do przodu? Innymi slowy, za każdym razem, gdy stać mnie na wyciągnięcie z siebie powiedzmy 50% atrybutów teraźniejszości sama oddaję resztę przeszłości i przyszłości, i jeszcze jestem zaskoczona, że się miotam... A wystarczy wziąć głębszy oddech i wydobyć z siebie 100%... tak po prostu...  

w informacyjnym szumie

"Współczesny człowiek narażony jest na niemal bezustanny “hałas", hałas radia, telewizji, krzykliwość reklamy, gazet, kina, które przeważnie nie oświecają naszych umysłów, lecz je ogłupiają. Jesteśmy narażeni na przybierające pozór racjonalności kłamstwa, które podają się za prawdy, na oczywisty nonsens występujący pod przebraniem zdrowego rozsądku, bądź też wyższej mądrości specjalistów od zawracania głowy, na intelektualne lenistwo, czyli nieuczciwość, która przemawia w imieniu “honoru" czy “realizmu", zależnie od okoliczności. Czujemy się wyżsi nad przesądy poprzednich pokoleń i tak zwanych kultur prymitywnych, a wbija się w nas ustawicznie dokładnie tego samego rodzaju przesądne wierzenia, które podają się za najnowsze odkrycia nauki." /E. Fromm: "Zapomniany język"/

jedność odmienność

"(...) aczkolwiek jest prawdą, że wszyscy stanowimy jedno, jest również prawdą, że każdy z nas jest niepowtarzalnym istnieniem, jest wszechświatem sam w sobie." "(...) na przeciwstawności zasadza się wszelka siła kreacji ." /E. Fromm: "O sztuce miłości"/

Gdzie jest błękitna laguna?

Obraz
Nowe zdjęcia w zakładce moje foty - zapraszam do oglądania

cuda się zdarzają!!!

niebo dla każdego...

myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem

I pojawiła się w niej niewygodna myśl, a z myślą tą przyszło poczucie winy i wstyd. Stanęła jednak obok tej myśli i zaczęła jej się przyglądać z zaciekawieniem. Odkryła wtedy, że ona się w tej myśli nie objawia, myśl ta się jej zaś sprzeciwia. Gdyby się z tą myślą  utożsamiła to za myślą (dolus) nastąpiłaby mowa, potem czyn, a potem zaniedbanie. Odrzuciła myśl, a z nią odprawiła też poczucie winy i wstyd. Lecz pozostało puste miejsce, które domagało się wypełnienia. Wywołała wtedy w sobie myśl, która była jej prawdziwym przejawem. I wszystko wróciło na swoje miejsce.

już za momencik...

Obraz
...już za chwileczkę zdjęć nowych kilka i jeszcze troszeczkę

moja modlitwa z Wiśniowego Sadu

MODLITWA Nie myślę sercem już raczej myślę głową lecz czasem tak się może zdarzyć że serce coś głowie przemyci daję słowo i wtedy o Tobie zaczynam marzyć Nie czuję głową już raczej czuję sercem lecz czasem tak się może zdarzyć że serce prędzej wie niż głowa podaje oczom to co się nam mogło przydarzyć Zamykam tedy oczy i marząc głową i czując sercem wznoszę ręce do góry do Boga za Ciebie w podzięce 05/08/2010

"tak daleko tak blisko"

Aż przyszedł czas, że przekroczyła granicę i oddalając się mogła być coraz bliżej...

o marzeniach niespełnionych

Czekała na ten wyścig już tyle czasu. Była dobrze przygotowana. Lecz kiedy nadszedł moment startu strach zupełnie ją obezwładnił. Na szczęście jechała tak szybko, że długo nie siedział jej na plecach. Zgubiła go po prostu na którymś single tracku. Przejechała 10, 20, 40 km i wciąż miała w sobie tak dużo siły. Była zaskoczona, bo nigdy wcześniej nic podobnego nie odczuwała podczas wyścigów. Gdy tak rozmyślała, mijając kolejnych zawodników, okazało się, że do mety zostało jej tylko 5 km. Przestraszyła się, że wygra. Zwolniła. Dała się wyprzedzić tym, których wcześniej połknęła bez większego wysiłku. Co by to było, gdyby przyjechała pierwsza na metę. Przecież nie była na to gotowa. Męczyło ją to wolniejsze podążanie na metę, ale nie miała odwagi mocniej naciskać stopami na zmęczone pedały. A potem była na siebie zła. Jak zwykle...

na miarę chwili

A kiedy przyszedł właściwy czas, On wziął ją za rękę i zaprowadził do pomieszczenia, które przypominało wielką garderobę. Ustawiono ją na środku tego pomieszczenia tak, że obracając się, miała ogląd na wszystko, co się w nim znajduje. Podczas, gdy się uważnie przyglądała zawartości tej niby garderoby, ktoś zdjął z niej miarę. Następnie zostało jej zaprezentowane nowe "odzienie". Choć czuła, że jest to jedyna propozycja i nie może jej odrzucić, z wyraźną pretensją w głosie rzekła: - i to ma być moje ciało? Wtedy On odparł: - przecież to tylko na chwilę...

dialog konkurencyjny

A kiedy tak zanurzała się pospiesznie w ciemność, wraz z postępującą kadencją oddalając się od najważniejszego, a przybliżając do mniej ważnego, spojrzała na księżyc. Przypomniał jej się wtedy ten ciekawy wykład z teleskopu Hubble'a i, patrząc księżycowi w twarz, rzekła po cichu: - Niedługo ciebie nie będzie... On zaś odrzekł jej bez zastanowienia: - Ciebie też...

szukając siebie

Wiele razy zastanawiam się za czym goni człowiek. Zwłaszcza w tych momentach, gdy właśnie spełnił swoje kolejne marzenie, otoczył się kolejnymi ludźmi, podobnymi do kukieł, i kolejnymi rzeczami, noszącymi znamiona bezużytecznych bubli. I niby właśnie ziściło się to, za czym dotąd gonił, a on rzuca kukły i buble w kąt i biegnie dalej. Bo to wszystko było atrakcyjne, póki było w sferze marzeń niedoścignionych. A teraz - już to mam i jak się temu przyglądam, to jakoś nie jest to już takie atrakcyjne jak ten chłopak w klubie albo ta zajebista sukienka. Dlaczego dopiero teraz zaczynam sobie zdawać sprawę z tego, że gonię za samą sobą i że wciąż nie mogę siebie dogonić, bo nadal sobie uciekam? Jakbym była dla siebie atrakcyjna tylko w ruchu. A co się stanie kiedy stanę? Podejdę do siebie powoli...zobaczę wszystkie swoje wady i zalety...Czy będę musiała siebie wreszcie zaakceptować? A co się stanie, jak siebie wreszcie zaakceptuję? Czy przestanę stawiać te cholernie wyśrubowane wymagania in

wybrany seans

Dostaję otwarty karnet do kina. Grają w nim moje życie. Mogę wybrać tylko jeden spośród trzech seansów: 1 sala - przeszłość pogarda - życie przeszłością to tak naprawdę gardzenie nią a także tym, co jest teraz i co może być w przyszłości. Gardzę tym, co było, jeśli nie mogę się pogodzić z tym, że to już przeminęło a chciałabym to zmienić. A przecież na tym zbudowałam swoją teraźniejszość. Dlaczego zatem gardzę jej fundamentem? A dlaczego żyjąc przeszłością, której nie mogę zmienić, a z którą nie jestem pogodzona, gardzę tym samym teraźniejszością i przyszłością? Bo odrwacam oczy od tego, co jest tuż przede mną. egoizm - uwaga skupiona tylko na tych przeszłych wydarzeniach, których byłam istotnym uczestnikiem. emocje - głównie poczucie winy za rzeczy złe lub te, których w ogóle nie było. 2 sala - teraźniejszość pogodzenie z przeszłością brak lęku o przyszłość odwaga działania a nie odwaga roztaczania samych planów na przyszłość, z których połowa nie zostanie wcielona w życie odw

"nic w przyrodzie nie ginie"

Radość. Czy moja radość zawsze jest kosztem czyjegoś cierpienia? Smutek. Czy tylko mój smutek może kreować czyjąś bliskość, która ma odwagę objawić się jako sposób na niesienie mi pocieszenia? Mowa. Czy moja mowa zawsze musi wymuszać czyjeś milczenie? Racja. Czy moja racja zawsze oznacza, że ktoś musi się zmagać z trudną prawdą? Przestrzeń. Czy granice mojej przestrzeni muszą pochłaniać granice przestrzeni innych? Odwaga. Czy moja odwaga musi wywoływać w innych strach? Korzyść. Czy moja korzyść musi oznaczać dla kogoś innego stratę? Ruch. Czy ktoś musi się zatrzymać, żebym ja mogła być w ruchu? Odpowiedź. Czy moje pytania pozostaną bez odpowiedzi?

z cyklu CYTOLOGIA: tu i teraz!!!

"(...) tak niewielu z nas żyje wyłącznie i zupełnie w teraźniejszości. Tkwimy w dniach przeszłych i wiecznie marzymy o przyszłych, skuwając się ciężkimi kajdanami czasu i kontemplując nierzeczywiste widma. Trwonimy energię na wyimaginowane miazmaty wspomnień i oczekiwań, pozbawiając żywą teraźniejszość istotnej realności i redukując ją do teraźniejszości złudnej, ułomnej, trwającej zaledwie parę sekund, teraźniejszości, która jest bladym cieniem momentu wiecznego. Nie umiejąc żyć w bezczasowej teraźniejszości i pławić się w rozkoszach wieczności, szukamy marnych środków zastępczych w trywialnych obietnicach, składanych przez czas, ciągle mając nadzieję, że przyszłość przyniesie to, czego tak żałośnie brakuje rachitycznej teraźniejszości."   /K. Wilber/

izolacja

W pułapce przyzwyczajeń. Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka - mówi dobrze znane nam powiedzenie. Niestety jest to dość smutna prawda o człowieku.  Zamykamy się na nowe doświadczenia, świat i innych ludzi w wybranych przez nas samych klatkach. Wkrótce zaczyna nam brakować powietrza. Nie wpadniemy jednak na pomysł, że na małej powierzchni jest mało tlenu. Zamiast poszerzyć tę powierzchnię, wychodząc poza nasze przyzwyczajenia, łapczywie łapiemy resztki powietrza, które ostało się w naszej klatce, lecz zużuwamy je głównie na to, by wydać z siebie kolejny krzyk rozpaczy. A krzyczymy dużo i często, biadoląc na nasz los, któremu winien jest z reguły ktoś inny, i na głos opowiadamy światu o naszych marzeniach, których motywem przewodnim jest jakieś inne życie. Ale czy słyszymy to, co mówimy? Czy naprawdę znamy nasze marzenie?  Izolacja. W miarę postępującego biadolenia odwracamy się od świata, a świat od nas. Ponieważ jesteśmy tak uwarunkowani, że sądzimy, iż zmiana możliwa jest tylko

tożsamość

Człowiek ma tak silną potrzebę tożsamości, że choć w jednym miejscu poddaje swoje ego, by gdziekolwiek przynależeć.

NOSICIELE

Widzę cię w oczach ekspedientki Słyszę cię w śmiechu przechodnia Tyle w nich jest ciebie nawet nie wiedzą po prostu roznoszą cię po świecie Jesteś jak ich myśl przewodnia 06/07/2010

fotosynteza

Błysk. Pojawiam się. Mój byt jest skrajnie uwarunkowany obecnością drugiej osoby. Nieumiejętność tej osoby uczy mnie mojej własnej nieumiejętności. Jeszcze się dobrze nie pojawiłam a już znikam. Odtąd żyje awatar. Przebłysk. Jestem, ale tylko częściowo. Ta część prawdziwej mnie spotyka Ciebie i już wie. Zaczyna dążyć. Awatar walczy o przetrwanie. Przełom. Awatar umiera. Rodzę się prawdziwa ja. Ponieważ powstaję z popiołów awatara nie mogę od razu przybrać właściwej konsystencji. Szukam właściwego przejawu materii, myśli i uczucia. Powracam do Ciebie. Rozbłysk. W Tobie spotykam siebie. Jeszcze nie umiem spotkać siebie samodzielnie, więc przeglądam się w lustrach. Odrzucam obraz pozorny. Znajduję obraz rzeczywisty. Zaczyna się faza świetlna mojej prywatnej fotosyntezy.

podać sobie rękę

Wstaję rano. Noc nieprzespana. Pełnia i śpiew okolicznych pijaków. Idę do pracy. Piętrzą się problemy. Słońce znowu zaszło.  I pozwalam sobie na to, żeby mnie to wszystko wyprowadzało z równowagi. Pewnie, że nie jest mi w tym stanie dobrze. No jasne, że pamiętam co tutaj wypisuję i umiem ocenić jak daleko jest to wszystko ode mnie w takiej chwili. Czuję, że się chwieję i wypadam z mojej ścieżki. W końcu upadam. Jednak mam odwagę. Podchodzę do siebie i podaję sobie rękę. Mówię: "no, kobieto, wstajemy...". Najpierw ta leżąca ja patrzy na mnie podejrzliwie. Z zawahaniem łapie mnie za rękę, z której wyciska siłę, żeby się podnieść. W końcu wstaję. A Ona mnie obejmuje i mówi: "no, to jak już wstałaś to teraz możemy iść. Poszukamy naszej drogi?" Nie protestuję. Nie idziemy długo, a droga jakby znajduje się sama. To ciekawe. Okazuje się, że wcale nie potrzeba mi osób trzecich, żeby upaść i żeby wstać. Nikt mnie nie popycha a potem nikt nie okazuje mi współczucia. Nikt in

chwila zwątpienia...

A czy warto się tak starać? czy warto się zmieniać jeśli człowiek zmianą naraża się na postępujące niezrozumienie i odrzucenie przez świat? czy w ten sposób dąży się do osławionej pustki? don't try so hard

zobowiązania w pytaniach i odpowiedziach

Na dobre: Dlaczego ludzie, słysząc dobre słowo, czują się zobowiązani do odpowiedzenia w tym samym tonie? Kto powiedział, że dobre słowo nie może wyczerpać się monologiem? Czemu czujemy się winni, że nie możemy nawiązać w tym zakresie dialogu? Na złe: Czy ten sam rodzaj poczucia zobowiązania popycha nas do odwetu za złe słowo? A gdybyśmy nie przyjęli takiej oferty to co? Czy przyjmujemy w sklepie oferowany nam bubel? A przecież złe słowo nie ma dobrego marketingu?

odkrycie

To nie Ty mnie tak uskrzydlasz. To uskrzydla mnie widok siebie samej. Przeglądam się w Tobie i widzę z radością, że mogę, chcę i potrafię. To nie Ty mnie pogrążasz. To ja sama siebie pogrążam widząc swoje słabości. Przeglądam się w Tobie i tak się wkurzam, bo widzę swoją niemoc, niechęć i nieumiejętność. Dziękuję Ci, że mogę się w Tobie przejrzeć...

w pułapce schematów

Nasze życie składa się ze schematów, począwszy od powtarzanych każdego dnia tych samych czynności a skończywszy na tych samych przemyśleniach i odczuciach w podobnych sytuacjach. Są schematy generalne (tzw. lęki uniwersalne) znamienne dla wszystkich ludzi, przekazywane z pokolenia na pokolenie i z reguły niezależne od miejsca i czasu, w których się znaleźliśmy oraz schematy indywudualne czyli nasze prywatne ograniczenia, którymi mogą być zarówno wzmocnione schematy generalne, jak i subtelniejsze i mniej rozpoznawalne ograniczenia wynikające ze specyficznej sytuacji, w której się znaleźliśmy i która miała na nas jakiś wpływ. Dlaczego schematy są pułapką? Każdy schemat ogranicza. Jeśli przykładowo mam zakodowany schemat:  dobrze czuję się tylko w towarzystwie, to moje dobre samopoczucie zawsze uwarunkowane jest obecnością innej osoby czyli a contrario brak przy mnie jakiejś osoby to moje złe samopoczucie. Innym przykładem może być sytuacja, w której schemat obciąża nie tylko mnie samą, a

działania na poczuciach

Przyjmijmy, że mamy sytuację konflitkową X, w której biorą udział 2 osoby - osoba A i osoba B. Relacja między tymi osobami ma charakter zobowiązania wzajemnego tzn. zarówno osoba A, jak i osoba B jest dłużnikiem i wierzycielem. Pamętając jednak, że analizujemy emocjonalny wątek sytuacji X nasze osoby A i B przyjmują zwykle miano Oprawcy i Ofiary. Ponieważ  relacja między tymi osobami, jak wyżej wspomniano, jest relacją dwustronną to każda z tych osób jest jednocześnie i Oprawcą i Ofiarą. Dług i wierzytelność w analizowanej sytuacji  zastępują odpowiednio poczucie winy i poczucie krzywdy, będące determinantami sytuacji konfliktowej, które zdają się posługiwać wartością przeciwstawną na zasadzie: moje poczucie winy determinuje bycie dłużnikiem (ofiarą) zaś moje poczucie krzywdy determinuje bycie wierzycielem (oprawcą).    A zatem: jeśli poczucie krzywdy jest większe niż poczucie winy jestem bardziej Oprawcą jeśli poczucie winy jest większe niż poczucie krzywdy jestem bardziej Ofiarą ni

zły dotyk

Kiedy jesteśmy jeszcze bardzo mali, kiedy jesteśmy dziećmi, dotyk ma dla nas istotne znaczenie. Łakniemy go jak powietrza. Na tym etapie życia dotyk nigdy nie jest zły albo niewłaściwy. Zawsze niesie w tle miłość i prawdziwą potrzebę doświadczania drugiego człowieka. Jeśli węch jest zmysłem najstarszym i najbardziej prymitywnym to dotyk zdaje się być instrumentem doświadczania świata bardzo wysublimowanym. Przychodzi jednak moment, że dotyk staje się czymś negatywnym. Zaczyna być głównie kojarzony z czynnością seksualną, choć to o tyle dziwne, że w dzisiejszym świecie uprawiamy seks prawie się nie dotykając. W każdym bądź razie jeśli kojarzony jest wyłącznie z łączeniem się w pary to nie dotykamy obcych. A już na pewno nie dotykamy ludzi starych. Co jest bowiem przyjemnego w uściśnięciu ręki kostusze? W miarę rozgaszczania się w nas agresji, która płynie ze świata zewnętrznego i niesie ze sobą komunikat, że jest jedynym sposobem na unikanie zranienia w kontaktach z drugim człowiekiem,

a zło jest takie atrakcyjne...

Obraz

odnaleźć siebie we śnie

SEN Nie widzę swojego patrzenia Nie słyszę swojego słuchania Nie mówię swoim językiem a przecież czuję, że krzyczę Nie czuję swoją ręką Nie chodzę swoją nogą Nie biję w swoim sercu i tylko wodzę głową Nie mogę się obudzić Nie umiem! Daję słowo! Najtrudniej odnaleźć siebie Gdy w rozum ucieka się przed sobą 13/06/2010

arytmetyka uzależnień emocjonalnych

Im mniej w portfelu tym jeść chce się więcej. Co za ironia losu, że wtedy właśnie ma się taki apetyt. Zupełnie jak z tymi niedopitymi ludźmi, którym na trzeźwo tylko trzęsą się ręce. I powiedzmy, że spada Ci z nieba manna i nagle przychodzi taki spokój, płynący z samego faktu posiadania, że o dziwo łaknienie ulega redukcji. Pijak też nie potrzebuje się złoić doszczętnie. On musi być tylko na lekkim rauszu, żeby poczuć choć przez chwilę coś na kształt spokoju. Jaka więc różnica między nami, skoro on kupuje swój spokój z wódką, ona z kłótnią, oni z kasą...a ja? Wszyscy jesteśmy od czegoś uzależnieni...i uczą nas tego od dziecka, że dobrze się od czegoś uzależnić... np. można uzależnić swój nastrój od krzywego spojrzenia kogoś na ulicy albo uzależnić swój prestiż od ilości zer na koncie...a przecież jak się pomyśli to takie żenujące, że moją czy Twoją wartość determinują zera... albo złość nieznajomego, którego minąłeś na ulicy...a dlaczego to żenujące? bo wartość w sensie pozytywnym ma

"Najważniejsze jest niewidoczne"

"Ponieważ Mały Książę był senny, wziąłem go na ręce i poszedłem dalej. Byłem wzruszony. Wydawało mi się, że niosę kruchy skarb. Wydawało mi się nawet, że na Ziemi nie istnieje nic bardziej nietrwałego. W świetle księżyca patrzyłem na blade czoło, na zamknięte oczy, na pukle włosów poruszane wiatrem i mówiłem sobie, że to, co widzę, jest tylko zewnętrzną powłoką. Najważniejsze jest niewidoczne." /Antoine de Saint - Exupery/

samo życie...

Obraz
w sekcji "moje foty" małe studium przypadku - zapraszam

destination mother love

Nigdy nie sądziłam, że dzień dziecka będę świętować po 30tce. Nie będę pisać czego nie miałam przez te wszystkie lata. Czas już oderwać oczy od tego, co złe...przeciąć węzeł gordyjski łaczący mnie z takim sobie dzieciństwem...czas pójść do przodu...zamiast rozpamiętywania tego, co było złe, radowanie się...bo przyszedł czas na to aby autentycznie cieszyć się tym, co jest... A co jest? - spytacie.  Spieszę oto z odpowiedzią: - jest świadomość , że zdrowa i dobra relacja na tym polu rzeczywiście jest metarelacją, z której mogą później czerpać inni ludzie, jeśli zechcą na trochę koło mnie przystanąć, - jest szansa na budowanie swojego prywatnego prawdziwego poczucia bezpieczeństwa, - jest poczucie , że każda chwila jest bezcenna i nie wolno jej już marnować, - jest alternatywa , bo można teraz pływać swobodnie na dużej głębokości a nie wciąż taplać się w ścieku będąc przepasanym kółkiem ratunkowym. Najważniejsze by nie bać się po to wszystko sięgnąć, a kiedy już ma się to w ręku, żeby te

dziwne...

"Jeżeli prawdą jest, że zdolność do dziwienia się jest początkiem mądrości , to prawda ta stanowi smutny komentarz do mądrości współczesnego człowieka. Przy wszystkich zaletach wynikających z osiągnięcia wysokiego stopnia literackiej i powszechnej edukacji - utraciliśmy ów dar dziwienia się czemukolwiek. Wszystko wydaje się znane - jeśli nie nam samym, to jakiemuś specjaliście, którego obowiązkiem jest znać to, czego my nie znamy. Dziwienie się jest rzeczywiście czymś kłopotliwym, oznaką intelektualnej niższości. Nawet dzieci rzadko się dziwią lub przynajmniej usiłują tego nie okazywać; w miarę jak się starzejemy, tracimy stopniowo zdolność do dziwienia się czemukolwiek. Udzielanie słusznych odpowiedzi wydaje się nam bardziej doniosłe niż stawianie słusznych pytań." /E. Fromm/

głupie serce czy głupi rozum?

Wiele razy zastanawiam się nad tym co kryje się za czysto rozumową krytyką uczuć według schematu: "co za głupia miłość*". Ileż razy słyszę taką krytykę z ust innych ludzi. Ile razy sama się jej dopuszczam? Na ile mądre jest właściwie przypisywanie ocennych kategorii rozumu do przejawów serca? Czy to nie jest po prostu głupie? A co też kryje się za taką oceną? Czyżby  t ę s k n o t a ? * w tym miejscu może być podstawione każde inne wyrażenie związane z czystym przejawem serca

"Niepodzielone"

"(...) jesteśmy chronicznie wyobcowani od samych siebie, od innych ludzi i od świata, ponieważ kawałkujemy nasze doświadczenie na wiele części, oddzielonych od siebie granicami. Sztucznie segregujemy naszą świadomość na takie przegródki, jak podmiot i przedmiot, życie i śmierć, ciało i umysł, świat wewnętrzny i zewnętrzny, wola i instynkt. Podział ten powoduje, że doświadczenie walczy przeciwko doświadczeniu, życie przeciwko życiu. Choć ten stan rzeczy bywa rozmaicie określany, na skutek tej przemocy jesteśmy po prostu nieszczęśliwi. Życie staje się cierpieniem, nieustannym wojowaniem. Jednakże wszelkie nasze zmagania - nasze konflikty, lęki, cierpienia i rozpacz - są spowodowane  g r a n i c a m i, które nieopatrznie narzucamy naszemu doświadczeniu." /Ken Wilber/  

dając i biorąc wzruszenia

TYSIĄCE WZRUSZEŃ Jeden tysiąc - Twoje spojrzenie wnikliwe i przepojone miłością Drugi tysiąc - Twoje słowo wyszukane i niosące przesłanie Trzeci tysiąc - Twój gest na przywitanie i na pożegnanie Czwarty tysiąc - Twoja myśl która ze mną na zawsze pozostanie A poza nimi - tysiące innych wruszeń które dnia każdego serwujesz na nowo podając je na starej srebrnej tacy kładzionej na stole z wielką wymową 18/11/2008

"Słowa uczą, przykłady pociągają"

Obraz

już nie wczoraj, jeszcze nie jutro

Dzisiaj nie jestem już "tą z wczoraj", ale jeszcze nie jestem "tą z jutra". Jakże często taka zawieszona pomiędzy "wczoraj" a "jutro" nie żyję tu i teraz. Jakże często patrzę z lekką drwiną na "moje wczoraj" i wielką nadzieją na "moje jutro". Jakże często dziwię się, że wciąż mi po drodze z tymi, którzy są bardziej w moim "wczoraj" niż w moim "dzisiaj" czy moim "jutro". I tak sobie myślę: co oni wszyscy mają mi pokazać? czego mają mnie nauczyć? - szacunku dla mojej przeszłości? - pokory dla mojej teraźniejszości? - odwagi dla mojej przyszłości? A jeśli przeszłość się przez nich o mnie upomina? po co mam do niej wrócić? co mam zakończyć? z czym się ostatecznie rozliczyć? o czym mam wreszcie zapomnieć i co mam wybaczyć? 

pół prawdy

Kiedy mi mówisz, że przy mnie odpoczywasz i się uspokajasz, to ja Ci mówię, że to tylko pół prawdy. Drugie pół jest takie, że jestem tylko pinem do Twojego konta, z którego to Ty wypłacasz swój własny spokój. Pamiętaj, że pin może ulec zmianie. Kiedy mi mówisz, że przeze mnie czujesz się zupełnie do dupy, to ja Ci mówię, że to tylko pół prawdy. Jeśli jestem tylko przestrzenią, do której wstawiasz własną szafę grającą z repertuarem Twoich własnych emocjonalnych kawałków, które własnoręcznie losujesz, to jakie znaczenie ma miejsce, w którym gra szafa? Jeśli pójdziesz z nią gdzie indzej, a po jej wstawieniu wykonasz wszystkie czynności według tego samego schematu, to będzie grać dokładnie to samo.

ach, gdyby tak było...

GDYBY Gdyby moje uczucie do Ciebie było ilustrowaną książką przewracałbyś strony czytał rozdziały zaciekawiony w zachwycie Gdyby twoje uczucie do mnie było spokojną muzyką puszczałabym sobie nuta po nucie wzruszona piękną piosnką Lecz nasz uczucie to miłość zwykła którą przytłacza życie usycha i żółknie jak liść jesienny choć niegdyś była w rozkwicie 20/05/2010

na tapecie

Ci, którzy mnie dobrze znają wiedzą, że dużo o tym, co się ze mną dzieje, mówi to, czego słucham i to, co czytam. Uprzejmie informuję tych, którzy mnie dobrze nie znają, że w tym tygodniu podsłuchuję album "Brave" grupy Marillion i rzucam okiem na przemian na "Inteligencję emocjonalną" Goleman'a oraz "Integralną teorię wszystkiego" Wilber'a. Unikając kryptoreklamy - nie polecam ;)

chwyt marketingowy

Podobnie jak w przypadku reklamy, kreującej nam w dzisiejszych czasach nasze własne potrzeby, które bez niej pozostałyby niezdefiniowane a być może wcale nie byłyby naszymi potrzebami, tak w życiu, z łatwością kupujemy sobie od innych opinię na nasz własny temat i się do niej dostosowujemy. Ktoś mówi: jesteś chamem! I nagle stajemy się chamem...Ktoś inny mówi: jesteś idiotą! I nagle zaczynamy żyć jak idiota. Tym sposobem inni mają nad nami władzę, którą sami im oddajemy, choć jesteśmy zaskoczeni, że tak łatwo można nam wszystko wmówić. A wszystko dlatego, że sami o sobie zupełnie niczego nie wiemy i albo nie chce nam się spojrzeć w głąb siebie albo patrzymy, ale to, co widzimy jest tak straszne, że wolimy być tacy nieokreśleni i brać sobie łatki, które przypinają nam inni.   Konformizm? Hedonizm? Utylitaryzm?

trudne chwile

Dziwny to czas nastał. Czas zgrzytów na linii relacji, które są. Czas straty relacji, których już nie ma. Ruch jak na dworcu kolejowym. Przyjazdy jednych ludzi. Wyjazdy innych - na chwilę...na zawsze... Kiedy człowiek próbuje ocalić siebie traci innych. Kiedy chce ocalić innych - traci siebie. Jak wypracować złoty środek? Dlaczego musimy stawać wobec dylematów rodem z Fromma? Co też takiego jest w nas, że zamiast dokonywać syntezy różnych elementów, zawieszamy się na poszczególnych składnikach  niedoszłej mieszaniny? Jak połączyć rozwój, miłość i wolność? Najpierw ze sobą - a potem - jak implementować te wewnętrzne czynniki do świata zewnętrznego tak, aby to zaakceptował? Czy złość jest immanentną cechą odczuwania miłości, które buduje się na wyrzutach sumienia pozostałych po sprzeczce, w której zraniliśmy ukochaną osobę? Kto z nas nie odczuwał tego "przypływu miłości", nadbudowującego się na warstwie wyrzutów sumienia?  Do czego są nam potrzebne te permanentne utraty blis

"10"tomia

"(...) zbyt często stajemy wobec postmodernistycznych dylematów z emocjonalnym repertuarem przykrojonym na miarę potrzeb plejstocenu." /Daniel Goleman/

kolejna cytologia

"Życie jest komedią dla tych, którzy myślą, i tragedią dla tych, którzy czują." /Horace Walpole/

A jeśli jednak jesteś?

JEŚLI Jeśli upadnę - podasz mi rękę której nie wezmę i otrzesz łzy z mojej twarzy jeśli oślepnę - będziesz mi szeptać do ucha choć nie usłyszę żebym zaczęła marzyć jeśli się poddam - przywrócisz mi resztkę wiary której nie znajdę żeby się wreszcie odważyć jeśli powrócisz - wyjdę Ci na spotkanie choć się miniemy żebym się mogła zestarzeć 13/05/2010

A jeśli już Cię nie ma?

... Jeśli upadniesz - podam Ci rękę i pomogę Ci stanąć na nogi jeśli oślepniesz - oddam Ci oczy i świat Ci opowiem w szczegółach jeśli się poddasz - oddam Ci serce by krew popłynęła w Twych żyłach jeśli odejdziesz - nic już nie zrobię bo wtedy nie można nic zrobić 03/07/2009

myślenie...

MYŚL Myśl mi do Ciebie ucieka jedna za drugą, a ja stoję i czekam że wróci niedługo Myśl moja za Tobą goni w pośpiechu, a ja tak sobie myślę czy warta jest tego grzechu? Myśl moją mi kradniesz świadomie, a jak ci mówię: myślę o Tobie to się przed tym bronisz!? 12/05/2010

wszystko mi Ciebie przypomina...

To zadziwiające jak bardzo w okoliczności straty i w okoliczności zakochania (tego preludium miłości) czy nawet w miłości "właściwej" nasze zmysły doświadczają w podobny sposób perseweracji na temat bliskiej osoby. Różnica jest tylko taka, że inaczej kwalifikujemy to, czego w tych dwóch, zdawać by się mogło skrajnych okolicznościach, doświadczamy. W okoliczności straty mamy przeświadczenie, że coś musimy oddać a wręcz, że los nam coś wydziera, zaś w zakochaniu czy miłości czujemy się wyraźnie obdarowani czy też coś sobie bierzemy. Jednak skupienie na tych "rzeczach" naszej uwagi ma podobne konotacje.  A gdyby tak się okazało, że w istocie ani niczego nie tracimy ani niczego nie zyskujemy, a po prostu mamy to w sobie? WSZYSTKO Wszystko mi Ciebie przypomina! Wcale nie Twoje zdjęcie, nie Twoje oczy, nie Twoja głupia mina. Nie Twój dotyk, ni Twój gest, tak oczekiwany przez moje serce. Nie Twój zwykły tekst na dzień dobry lub w podzięce. Nie zapach Tw

cyto-logia

"Istota ludzka jest cząstką całości nazywanej przez nas wszechświatem; cząstką ograniczoną w czasie i przestrzeni. Doświadcza siebie, swych myśli i uczuć jako czegoś odrębnego od reszty, która jest rodzajem złudzenia optycznego ludzkiej świadomości. To złudzenie jest dla nas czymś na kształt więzienia, ograniczającego nas do naszych osobistych  pragnień i afektacji kilkoma najbliższymi nam osobami. Naszym zadaniem musi być wyzwolenie się z tego więzienia poprzez poszerzenie naszego kręgu współczucia tak dalece, aby objąć nim wszystkie żyjące stworzenia i całość natury w jej pięknie." /Albert Einstein/ 

nastała cisza...

Obraz
CISZA Stoję tu przy Tobie mówię a Ty nic Uchem tylko ciszę łowię Twój grób milczy tak wymownie

I zrobiło się patriotycznie ;)

KREDO Przepiłujemy belke piło Na tablicy napiszemy kredo A ja się pytam: piło? jadło? credo snadź kredzie przypadło Ja ci powiem, że ja czegoś nie umie ty mi powiesz, że wszyscy już som a gdy ktoś zacznie, że Polacy nie gęsi ktoś inny dokończy, że swój język majom I choćby się ustawodawca trudził i tworzył ustawy w obronie języka nie masz lepszego fastfood'u w polszczyźnie niż ten, co z naszej wymowy wynika 07/05/2010

rozmnażanie

Zapraszam do sekcji "gnioty", gdzie się trochę powiększyła gniotowata rodzina ;)

in vitro działa!

PUDŁO Rozbijam się o własne ściany a żadna z nich nie ma krawędzi Potykam się o własne stany To mi przeszkadza, tamto śmierdzi Przyobleczony w jakieś pudło co stroi się w kokardy różne oglądam siebie na tle innych pudeł co kartonowe i wszystkie próżne Pudło uwiera, środek swędzi a ja nogami przebieram równo żeby mieć wciąż więcej pieniędzy żeby - jak inni - kupować to gówno Kim jest ten - pytam - co mnie tak ogarnia? sen z powiek spędza w wyścigu za kokardą Ach, to ja sam w ograniczeniu które sprzedaję sobie za półdarmo 05/05/2010

zmiany, zmiany, zmiany...

Jeszcze się dobrze nie zaczęło a już zmiany...czyli normalka u mnie...ja jednak zawsze uważam, że zmiany to rozwój...i tak jest tym razem - zmiany na blogu to po prostu jego rozwój. Ponieważ konstrukcja tego bloga nie pozwala na stworzenie aktywnych podstron edytowanych w sekwencji posta - to jest możliwe na stronie głównej - to plan mam taki, że: - dla podstrony "moje gnioty" stworzę odrębnego bloga, do którego link zamieszczę na tej podstronie, - dla podstrony "moje foty" będę się czasem posiłkować galeriami picassa, co zmusi mnie wreszcie do posegregowania i uporządkowania zdjęć, a także odrębnym blogiem: http://kaszmirowe-foto-nowo.blogspot.com/, - podstrona "takie tam" zostanie zaś potraktowana po macoszemu, bo ma znaczenie marginalne...póki co ;) To tyle z blogowego placu boju. A co do wczorajszego dialogu z Bachusem powiem tylko tyle, że koleś tyle "gadał", że od tego "gadania" jeszcze boli mnie głowa ;-)

kochać! ale co to znaczy?

Kiedy mówię "kocham cię" to chcę ci coś dać...i pięknie...mniej pięknie, że chcę ci dać tak naprawdę to, co sama/sam chcę dostać. To trochę jak z prezentem pod choinkę. Jak często rzeczywiście szukamy tego, czego chciałaby ta obdarowywana osoba? A jak często znajdujemy wtedy to, co sami chcemy dostać? I jeszcze naiwnie myślimy, że ta obdarowana osoba ucieszy się takim prezentem...dobre...naszym prezentem...tym, który nie jest niestety "od nas" tylko "dla nas"...Parafrazując zatem tytuł książki Helen Fisher stawiam tutaj pytanie: po co kochamy? I jak to czynić? Bo na cholerę nam te wszystkie "mądre" psychologiczne książki, które odkrywają kolejne schematy, dzięki którym w ogóle kochamy. A ja chcę się dowiedzieć jak kochać lepiej! Wiem, wiem - temat godny rozwinięcia...to ja się oddalam i idę o nim pogadać z Bachusem, a jak się dowiem czegoś ciekawego podczas tego upojnego dialogu to Wam na tym nibyblogu o tym uprzejmie doniosę :)

"mój pierwszy raz"

Dla zainteresowanych tekst pt.: "Mój pierwszy raz". Nie będzie to jednak relacja, której można się spodziewać po tytule lecz opis wrażeń po stracie w moim pierwszym maratonie rowerowym... więcej w sekcji: "takie tam"

co może cię spotkać w łazience...i to niejednej ;)

Obraz

o UPOJENIU słów kilka

Na dobry początek gniot, który poczyniłam jako ostatni. Skalałam nim swoje "pióro" z początkiem marca br. Od tego czasu stałam się chyba bezpłodna ;) więcej: w sekcji "moje gnioty"

Nieśmiały start

Długo się zastanawiałam czy w ogóle wystartować z czymś takim jak blog. Jestem oczywiście do jakiegoś stopnia ekstrawertykiem, ale czy to znaczy zaraz że mam być emocjonalną ekshibicjonistką? I wtedy sobie pomyślałam - a co do cholery Cię ogranicza w tym, żebyś zrobiła z tego bloga bardziej stronę do prezentowania swoich fot i gniotów niż miejsce do prezentowania swoich najgłębszych przeżyć? No i założyłam ten "nieregularnik". Z początku będę tutaj zamieszczać to, co już w jakimś sensie było, a nie to, co jest czy będzie...sam wygląd strony też będzie pewnie ewoluował, znając moją skłonność do dokonywania zmian po samej sobie. Ale dobrze - niech się rozwija - a co!